Strona:Juliusz Verne - Rozbitki.pdf/152

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

dem pobiegło w kierunku domu, sam zaś Pawełek chciał za nim szybko opuścić grotę. W tej chwili atoli zawadził nogą o kamień, który z hałasem potoczył się do dolnej groty. Chłopiec potknął się i upadł na ziemię.
Dał się słyszeć wtedy głos Freda Moora:
— Niebezpieczeństwo!.... Ktoś tu jest, jesteśmy zdradzeni!...
I nim chłopiec zdążył się podnieść, już Moor pochwycił go w swe ręce.
— Co tu robisz? — zapytał groźnie.
— Bawię się — odrzekł Pawełek.
— Kłamiesz! — krzyknął zbrodniarz. — Powiedz prawdę!
Mówiąc to, uderzył chłopca z całej siły. Lecz Pawełek zaciął się i pomimo razów spadających na niego, nic nie odpowiedział.
Moor pochwycił go i przyprowadził przed Doricka i jego towarzyszy.
— Co z nim zrobić? — zapytał. — Najlepiej byłoby o tak!...
Nie dokończył, tylko ręką ścisnął za gardło chłopczynę.
— Nie!... nie trzeba!... Nie duś go!... — rzekł Dorick. — On o niczem nie wie... Rozmowy naszej nie słyszał...
— A jeśli słyszał?
— W takim razie, dla bezpieczeństwa naszego i spokoju, zwiąż go i zaknebluj mu usta... Do jutra może tak przeleżeć w tej grocie...