Strona:Juliusz Verne - Rozbitki.pdf/100

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Poczem długo wieczorem naradzali się w tajemnicy, jakby najłatwiej było pozbyć się Kawdiera.
— Bo póki on tutaj będzie, plany nasze nie dadzą się przeprowadzić — bełkotał gniewnie Beauval. Przytem wiedzcie, że ten Kaw-dier, kiedy się do mnie zbliżył i gniewem zapałał, przypomniał mi jedną znakomitość europejską, której portrety w tysiącach egzemplarzy rozrzucano na starym lądzie... Czyżby tylko podobieństwo było tak wielkiem, czy też może to jest ów wybitny człowiek?... Ale nie!... to cud by był chyba?... Tu, na tej wyspie, zdala od świata?... on?... Ależ to szaleństwo!... Gdyby to jednak był on, musielibyśmy go wszyscy słuchać... On byłby tu panem...