Strona:Juliusz Verne - Promień zielony i dziesięć godzin polowania.djvu/72

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

i Szkocyą, to tem bardziej przy Walenii, gdzie barometr obniżył się wczoraj o jedną dziesiątą a przy Stornoway o dwie dziesiąte.
— Cóż zatem to obniżenie? pytał brat Sam.
— Jaka konkluzya? dodał brat Sib.
— Ze się długo nie utrzyma piękna pogoda, odpowiedział Aristobulus Ursiclos, i że niebo zmieni wkrótce wiatr na południowo zachodni, przynosząc nam wyziewy z północnego Atlantyku.
Bracia Melvill podziękowali młodemu uczonemu, że im pozwolił dowiedzieć się o tak wyraźnym prognostyku, i że tym sposobem trzeba będzie czekać na pojawienie się zielonego promienia o co się wcale nie gniewali, gdyż pobyt ich przedłuży się w Oban.
— A panowie przybyliście w jakim celu? zapytał zbierając krzemienie i przyglądając się im bardzo uważnie.
Obaj bracia niezmiernie byli zmieszani tem zachowaniem się uczonego.
Kiedy jednak kollekcya krzemieni coraz bardziej powiększała się, tak że już one wypełniły kieszeni p. Ursiclos, odezwali się:
— Przybyliśmy w bardzo naturalnym celu, zabawienia czas niejaki, rzekł brat Sib.
— I dodamy iż towarzyszy nam także i miss Campbell.
— Ah! miss Campbell! odparł Aristobulus Ursiclos. Zdaje mi się, że krzemień sięga epoki gaelickiej. Znajdują się ślady... Doprawdy jestem