Strona:Juliusz Verne - Promień zielony i dziesięć godzin polowania.djvu/17

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

jeszcze nic nie mówiliśmy jej że to już czas do pomyślenia o pójściu za mąż...
— Ale w dniu, w którym będziemy się starali skierować jej myśli ku temu celowi, skoro zapytamy się czy nie ma co przeciwko mężowi, lub przeciwko małżeństwu...
— Nie omieszka odpowiedzieć: tak, bracie Sam.
— Jak ten znakomity Benedykt, bracie Sib, który zbyt długo opierając się...
— Skończył oświadczeniem się i poślubił Beatryczę.
Otóż w taki sposób układały się plany dwóch wujów miss Campbell i rozwiązanie takowych wydawało się im tak naturalne jak w komedyi Shakespeare’a.
Powstali jakby wiedzeni jedną myślą. Patrzyli na siebie z domyślnym uśmiechem. Zacierali ręce. Była to sprawa skończona, małżeństwo postanowione. Jakież mogłyby nasunąć się przeszkody? Młodzieniec poprosi ich o jej rękę. Młoda dziewczyna udzieli przychylna odpowiedź co nie ulega najmniejszej wątpliwości. Uczyni się zadość przyzwoitości. Należy oznaczyć dzień ślubu.
Rzeczywiście była by to piękna ceremonia. Odbyłaby się w Glasgowie. Nie wybranoby do jej spełnienia katedry Saint Mungo, jedynego kościoła w Szkocyi, który wraz z świątynią Saint-Magnus des Orcades zbudowany został w czasie Reforma-