Strona:Juliusz Verne - Promień zielony i dziesięć godzin polowania.djvu/156

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

wrót wraz z turystami przekonawszy się o daremności starań o rękę miss Campbell? Nikt tego nie mógł stanowczo wypowiedzieć. W każdym razie, bardzo dobrze zrobił, że się nie pokazał. Młoda dziewczyna nie tylko że okazywała mu obojętność, ale doświadczała nawet pewnego rodzaju wstrętu. Nie tylko bowiem uczynił bardzo pospolitem, prozaicznem zjawisko zielonego promienia, ale nadto zmateryalizował jej sny i marzenia, zmieniając wyobrażenia co do poetycznych tradycji Walkyrie, nazywając wszystko złudzeniem.
Wszystkoby mu przebaczyła, ale napaści na tradycyą odwieczną, nigdy przebaczyć nie mogła.
Jakoż bracia Melvill otrzymali surowy zakaz aby wcale nie wspominali, co się stało z Aristobulusem Ursiclos.
Dla czegóż mieliby to uczynić? Wszak niepodobna aby jeszcze myśleli, że upragnione ich zamiary urzeczywistnią się kiedykolwiek. Czy mogli przypuszczać aby dwie istoty taką oddychające antypatyą względem siebie, połączyły się kiedykolwiek ściślejszym związkiem? Byli oni rozdzieleni prozą gdy jedna z nich żywiła natchnienie prawdziwie poetyczne.
Tymczasem pani Bess oświadczyła Partridge, że młody pedant wcale nie myślał opuścić wyspy, ale ukrył się tylko w swojem schronieniu, w chacie rybaka.
Nie było w tem nic nadzwyczajnego. Ari-