Strona:Juliusz Verne - Podróż do środka Ziemi.djvu/58

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Czy pamiętasz, jak był u mnie z wizytą sławny chemik angielski Humphry Davy w 1825 roku?
— Nie mogę tego pamiętać, gdyż w dziewiętnaście lat później dopiero na świat przyszedłem.
— Mniejsza o to. Otóż powiadam ci, że Humphry Davy odwiedził mnie w przejeździe przez Hamburg. Długo rozmawialiśmy z sobą o wielu kwestyach naukowych, a pomiędzy innemi rozbieraliśmy także hypotezę płynności jądra ziemi; zgodziliśmy się obaj na to, że płynność ta istnieć nie może, z przyczyny, na którą nauka nie znalazła nigdy odpowiedzi.
— A jakaż to przyczyna spytałem nieco zdziwiony.
— Ta, że taka płynna massa, równie jak ocean podlegałaby atrakcyi księżyca, a przeto w środku ziemi dwa razy dziennie powstawałyby przypływy i odpływy, które wznosząc skorupę globu, sprowadzałyby peryjodyczne trzęsienia ziemi.
— Widoczną jednak jest rzeczą, że powierzchnia globu podległą była kombustyi i wolno jest przypuszczać, że skorupa zewnętrzna stygła powoli, a w miarę tego ciepło uchodziło do środka.
— Jesteś w błędzie mój drogi; ziemia została ogrzaną w skutek kombustyi swej powierzchni, a nie inaczej. Powierzchnia jej składała się z wielkiej liczby metali, jak potassium, sodium, które mają własność zapalania się przez samo zetknięcie