Strona:Juliusz Verne - Podróż do środka Ziemi.djvu/36

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— O Jezu! a tożmy pomrzemy tym sposobem z głodu.
Byłem w głębi duszy przekonany, że z takim jak mój stryj człowiekiem, rzecz to była doprawdy bardzo podobna.
Staruszka naprawdę zestraszona, powróciła do kuchni z głośnym płaczem.
Gdym sam pozostał, przyszło mi naprzód na myśl, aby iść do Graüben i wszystko jej powiedzieć; ale jakżeż wyjść z domu? Profesor mógł powrócić co chwila — a gdyby mnie zapotrzebował? może zechce na nowo rozpocząć tę robotę logogryficzną, którejby się może i sam stary Edyp nie podjął.
Najrozsądniej więc było pozostać w domu i czekać. Właśnie też pewien mineralog z Besançon nadesłał nam niedawno kollekcyą geodów krzemieniowych, którą potrzeba było uporządkować: wziąłem się więc do roboty.
Zatrudnienie to jednak nie mogło mnie zająć całkowicie; wciąż chodziła mi po głowie ta dziwna sprawa starego dokumentu. Czułem się cały rozpalony i zgorączkowany, jakieś złowrogie przeczucie owładnęło umysł mój cały.
Po godzinnej prawie pracy, przyprowadziłem geody do zupełnego porządku, a nie mając co lepszego do roboty, zasiadłem w fotelu stryja, z rękami założonemi i głową zwieszoną. Zapaliłem na-