Strona:Juliusz Verne - Podróż do środka Ziemi.djvu/35

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
IV.

— Co? poszedł? — zawołała Marta, przybiegając na hałas sprawiony trzaśnięciem furtki tak silnem, że aż się zatrząsł dom cały.
— A tak, poszedł — odrzekłem.
— A obiad?
— Nie będzie zapewne jadł obiadu.
— To i kolacya przepadła?
— Może być, że i bez kolacyi spać się położy.
— A jakże to być może — zawołała staruszka załamując ręce.
— Tak jest, poczciwa Marto; ani on, ani nikt w całym domu nic jeść nie będzie, dopóki stryj mój nie doczyta się pewnej bazgraniny, która według mnie, jest niepodobną do wyczytania. Tak mi przynajmniej oświadczył przed chwilą.