Strona:Juliusz Verne - Podróż do środka Ziemi.djvu/238

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

korfa, ani pochodnie zapalone nie były, a jednak przez wązki otwór groty przedzierało się jakieś światełko. Uszu moich dochodził jakiś szmer niewyraźny, jakby bałwaniącej się wody.
Nie bylem w stanie zoryeutować się jeszcze, czy naprawdę widzę to wszystko na jawie, czy też marzę tylko; a jednak ani wzrok mój, ani słuch do takiego stopnia mylić się nie mogły.
— Doprawdy — pomyślałem, wszak to promień światła dziennego przedziera się przez tę szczelinę; wszak to szmer wody płynącej słyszę! Albo się mylę, albo wróciliśmy na powierzchnię ziemi. Czyżby stryj wyrzekł się swego przedsięwzięcia, czy też wyprawa już szczęśliwie ukończoną została?
Takie sobie zadawałem pytania, gdy wtem wszedł profesor.
— Dzień dobry Axelu — rzekł wesoło — pewny jestem że ci już lepiej.
— O! tak mój stryju — odpowiedziałem podnosząc się na posłaniu.
— Spodziewałem się tego, gdyż spałeś wybornie. Czuwaliśmy nad tobą z Hansem na przemiany i uważaliśmy, jak stopniowo stan twój się poprawia.
— W rzeczy samej, czuję się dziś bardzo silnym, a na dowód tego, zapraszam się na wasze śniadanie.