Strona:Juliusz Verne - Podróż do środka Ziemi.djvu/237

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

W tej chwili Hans nadszedł. Gdy spostrzegł moją rękę w dłoniach stryja, śmiem twierdzić, że oczy jego wyrażały żywe zadowolenie.
God dag! — wymówił Islandczyk stając przy mem posłaniu.
— Dzień dobry Hansie, dzień dobry! A teraz mój drogi stryju powiedz mi najprzód, gdzie jesteśmy w tej chwili?
— Jutro Axelu, jutro; dziś jesteś jeszcze bardzo osłabiony. Obłożyłem ci głowę kompressami, których nie można obsunąć; leż więc spokojnie, uśnij mój chłopcze, a jutro dowiesz się wszystkiego.
— Ależ przynajmniej powiedzcie mi jaki dzień jest dzisiaj i która teraz godzina.
— Niedziela, 9-go sierpnia, godzina 11-ta wieczór; poprzestań na tem i do jutra już nie mów słowa.
Rzeczywiście byłem bardzo osłabiony; oczy mi się pomimowolnie zamknęły, potrzebowałem wypoczynku i spokojności. Usnąłem też niedługo, myśląc o tem, że przez całe cztery dni pozostawałem bez przytomności.
Nazajutrz ocknąwszy się spojrzałem najprzód naokoło siebie. Posłanie moje zrobione ze wszystkich kołder podróżnych jakie mieliśmy ze sobą, znajdowało się w prześlicznej grocie, ozdobionej pysznemi stalagmitami; grunt pokryty był drobniutkim i delikatnym piaskiem. Ani lampa Ruhm-