— Teraz — rzekł stryj — pomyślmy o bagażach; trzeba je podzielić na trzy paki, a każdy z nas weźmie jednę na plecy; rozumie się, mówię tu tylko o rzeczach lekkich i ulegających zniszczeniu lub potłuczeniu. Hans weźmie przybory nasze i część żywności; ty Axelu drugą część żywności i broń, a ja trzecią część żywności i narzędzia delikatne.
— A odzież? — spytałem — a ta massa drabin, sznurów, łopat i t. p.
— Te rzeczy zejdą same.
— Jakto same? — zapytałem zdziwiony.
— Zaraz zobaczysz.
Stryj chętnie i bez wahania uciekał się do wielkich środków. Rozkazał Hansowi, wszystkie rzeczy nie ulegające potłuczeniu, związać razem w jednę pakę i takową po prostu wrzucił w przepaść.
Echo się tylko głuche rozległo; stryj pochylony nad, kraterem, dopóki mógł, okiem zadowolenia ścigał tę podróż podziemną naszych bagaży, a potem powstawszy rzekł.
— Wybornie! teraz na nas kolej.
Odwołuję się do sądu wszystkich rozsądnych i poważnych ludzi, czy można było bez dreszczu i przerażenia słyszeć podobne wezwanie?
Profesor włożył na plecy pakę z narzędziami, Hans z przyborami a ja z bronią.
Schodzenie do krateru odbywało się w następującym porządku:
Strona:Juliusz Verne - Podróż do środka Ziemi.djvu/154
Wygląd
Ta strona została uwierzytelniona.
— 144 —