Strona:Juliusz Verne - Podróż do środka Ziemi.djvu/128

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

przy kuciu koni, łowieniu ryb i myśliwstwie, nabierają właściwych tym zajęciom manjer, czego najlepszy dowód mieliśmy na naszym obecnym gospodarzu, który trącił strzelcem, rybakiem i kowalem naraz, a wieczorem dostrzegłem nawet, że wstrzemięźliwość nie zaliczała się bynajmniej do cnót przez niego praktykowanych.
Stryj zrozumiał od razu z kim ma do czynienia; zamiast uczonego i skromnego mędrca, znajdowaliśmy głupiego i ordynarnego chłopa — postanowiliśmy przeto opuścić coprędzej niegościnne progi i docierać już do celu naszej podróży, a nie zważając na utrudzenie, śród gór spędzić raczej dni kilka.
Zaraz więc nazajutrz po przybyciu do Stapi, wybraliśmy się w dalszą drogę; Hans wynajął trzech Islandczyków do przeniesieniu naszych bagaży, bo koni brać było niepodobna, ale za przybyciem do krateru, ludzie ci mieli nas opuścić.
Przy tej sposobności stryj oświadczył Hansowi, że ma zamiar zwiedzić wulkan wygasły i dotrzeć tak daleko, jak tylko będzie można.
Hans najobojętniej odpowiedział na to prostem skinieniem głowy. Iść tu lub owdzie, przebiegać po wierzchu swą wyspę, lub spuszczać się do wnętrza jej wulkanów, — wszystko mu to było jedno. Ja przyznam się, że znowu traciłem odwagę, w obec tak bliskiego spełnienia szalonego zamiaru. Ale