Strona:Juliusz Verne - Na około Księżyca.djvu/56

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Ardan — to ja was chciałem zbudzić tem sielskiem pieniem.
Rzekłszy to, zapiał tak wspaniale kukuryku, jakiegoby się najdumniejszy kogut nie powstydził.
Dwaj amerykanie nie mogli się powstrzymać od śmiechu.
— To piękny talent — rzekł Nicholl, patrząc podejrzliwie na swego towarzysza.
— To żart zwykły w moim kraju — odpowiedział Ardan — jest to właściwość galicka, że udawanie koguta i w najlepszych nawet uchodzi towarzystwach.
Potem, zmieniając temat rozmowy, zapytał:
— Czy wiesz, Barbicane, o czem ja myślałem przez noc całą?
— Nie wiem — odpowiedział prezes.
— O naszych przyjaciołach z Cambridge. Zapewne już zauważyłeś, żem kompletnie nieświadomy w rzeczach matematyki dotyczących. Nie mogę więc sobie wyobrazić, jakim sposobem nasi astronomowie mogli obliczy szybkość początkową, którą pocisk powinien mieć przy wystrzeleniu go z kolumbiady dla dojścia na księżyc.
— Chcesz powiedzieć — rzekł Barbicane — dla dojścia do tego punktu obojętnego, gdzie zrównoważają się przyciagające siły ziemi i księżyca? Bo z tego punktu, leżącego w dzie-