Strona:Juliusz Verne - Gwiazda Południa.pdf/252

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
– 244 –

Alicya i Cypryan tylko spojrzeniem dziękować byli w stanie swojemu dobroczyńcy.
Starzec wyciągnął dłoń do dawnego wroga i Watkins pochwycił ją z wdzięcznością.
Oczy obecnych wilgotniały, nawet siwego konstabla, zwykle suche jak suchary okrętowe.
Watkins zmienił się nie do poznania. Rysy jego wyrażały teraz tyle dobroci i łagodności, jak poprzednio uporu i złośliwości. Srogie, poważne oblicze Wandergaarta rozjaśniło się dobrodusznie.
— Zapomnijmy o wszystkiem — zawołał — pijmy za zdrowie młodej pary, jeśli pan oficer oswobodzi, zajęte pod sekwestr — wina.
Po tem żartobliwem przemówieniu zapanowała ogólna wesołość w sali.
Jacobus Wandergaart siedział obok Johna Watkins i układali plany przyszłości.
— Sprzedamy wszystko i pociągniemy za dziećmi do Europy. Tam kupimy wiejską posiadłość i mam nadzieję, że jeszcze pięknych dni dożyjemy.
Cypryan tymczasem gawędził z Alicyą po francusku i zdaje się, że młodzi dobrze bawili się rozmową, bo byli w bardzo wesołem usposobieniu.
Temperatura w sali stawała się nieznośną.