Strona:Juliusz Verne - Gwiazda Południa.pdf/241

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
– 233 –

»Gwiazda Południa« świeciła teraz różowo, tak pięknym różowym kolorem, że powiększało to jeszcze jej przejrzystość i podnosiło blask.
— Sądzisz pan, że przez to dyament straci na cenie? — pytał fermer po pierwszych wybuchach radości.
— Wcale nie — zapewniał go Cypryan — przeciwnie, zyskuje na tem, bo zaliczyć go teraz można do rodziny »dyamentów Kameleonowych«. Widocznie mu w podgardlu Dady zimno nie było; tem wytłomaczyć można zmianę koloru.
Szczegół ten już nieraz rozpatrywały uczone towarzystwa i zgodzono się, że zjawisko wywołać można nagłą zmianą temperatury.
— Dzięki niebu, odnalazłem cię zatem ty skarbie mej duszy — powtarzał pan Watkins, ściskając w ręku klejnot, aby się upewnić, że to nie sen. — Tyle mi wyrządziłeś przykrości swem zniknięciem, że cię więcej z rąk nie wypuszczę.
Podniósł go w górę, pieszcząc się nim i zdawało się, że na wzór Dady gotów jest go połknąć.
Cypryan tymczasem igłą, nawleczoną mocną nitką, zaszył starannie otwór w gardzieli, następnie skórę szyi i uwolnił Dadę z więzów.