Strona:Juliusz Verne - Bez przewrotu.pdf/189

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

no. Wiele aktów donacyi na rzecz kościołów z owej epoki zaczynają, się od słów: „Jako koniec świata zbliża się, a upadek jego jest blizki...“ Gdy nadszedł fatalny termin, tłumy ludu gromadziły się nieustannie w bazylikach, kaplicach, świątyniach poświęconych Bogu, i wyczekiwały, drżąc ze strachu, na siedm trąb siedmiu aniołów ostatecznego sądu, które mają zagrzmieć z wysokości niebios.“ Wiadomo że pierwszy dzień roku 1000 zszedł bez najmniejszego zamieszania rządzących praw natury. Ale tu tym razem nie chodziło o przewrót oparty na tekście ciemności biblijnej. Szło tu o zmianę zaprowadzoną w równowadze ziemi, opartą na obliczeniach niezaprzeczonych i nie ulegających przeczeniu, szło tu o zamach, który postęp nauk balistycznych i mechanicznych czynił zupełnie możliwym. Tym razem to już morze nie miało wydać swych umarłych, i owszem, miało ono pochłonąć miliony żyjących w głębi swych nowo utworzonych przepaści.
Wynik tego wszystkiego był taki, że pomimo zmian zaszłych w umysłach pod wpływem nowoczesnych idej, przestrach doszedł do tego stopnia, że wielka liczba pobożnych praktyk z roku 1000 powtórzyła się z równem szaleństwem fanatyzmu. Nigdy dotąd nie robiono z takim pośpiechem przygotowań do odjazdu w świat lepszy. Nigdy równie długie litanie grzechów i nigdy w podobnej obfitości