Strona:Juliusz Verne - Bez przewrotu.pdf/188

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

przewrotu, który wyniknie z operacyj Barbicane and Co., co znaczyły trąby morskie, zalewy, zrządzane przez przypływ morza, potopy, które od czasu do czasu pustoszą jakąś tam malutką część ziemi! Takie katastrofy są tylko cząstkowe. Gdy jakie kilka tysięcy ludzi zniknie z powierzchni ziemi, niezliczeni pozostali odczują jakieś małe wrażenie! To też w miarę zbliżania się fatalnego terminu przestrach ogarniał najodważniejszych. Dopieroż mieli gratkę kaznodzieje, przepowiadający koniec świata! Dopieroż znaleźli się w swoim żywiole! Zdawało się, że powrócił ów pamiętny 1000 rok, w którym żyjący wyobrazili sobie, że będą strąceni do państwa umarłych.
Przypomnijcie sobie tylko, co się działo wówczas. Podług pewnego ustępu Apokalipsy, ludy sądziły, że dzień sądu się zbliża. Oczekiwały znaków gniewu, przepowiedzianych przez Pismo. Syn zatracenia, Antychryst, miał się pojawić.
„W ostanim roku x wieku — opowiada H. Martin, — wszystko raptem ustało, rozrywki, zajęcia, interesy, wszystko, aż do uprawy pól. Po co, mówiono, myśleć o przyszłości, która nie nadejdzie? Myślmy lepiej o wieczności, którą jutro rozpocznie! Zadawalniano się zaspakajaniem chwilowych tylko potrzeb i zapisywano majątki, zamki i t. d. klasztorom, by sobie zapewnić protektorów w tem królestwie niebieskiem, do którego wkrótce wejść mia-