Strona:Juliusz Verne - Bez przewrotu.pdf/190

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

nie recytowały się u stóp konfesyonałów! Nigdy tylu absolucyj nie rozdano umierającym, żałującym in extremis. Zastanawiano się nawet nad tem, czyby nie żądać absolucyi powszechnej, którą brewe papieskie udzieliłoby wszystkim ludziom dobrej woli i dobrego strachu.
Położenie J. T. Mastona stawało się w tych warunkach coraz krytyczniejszem. Mistress Evangelina Scorbitt drżała ze strachu, by się nie stał pastwą zajadłości publicznej. Być może nawet że przychodziła jej chętka skłaniać go do wymówienia tego słowa, które taił z bezprzykładną stanowczością. Jednak nie odważyła się na to i dobrze zrobiła, naraziłaby się była bowiem na kategoryczna odmowę.
Jak to łatwo sobie wystawić, nawet w mieście Baltimore, szarpanem gorączką strachu, trudno było ludność od gwałtu powstrzymać. Strach jej i rozdrażnienie podniecane były przez większość dzienników Związku amerykańskiego, przez depesze, które nadchodziły „z czterech końców ziemi,“ mówiąc językiem, którym się wyrażał w swej Apokalipsie święty Jan Ewangelista, za czasów cesarza Domicyana. Ręczyć możemy, że gdyby J. T. Maston miał szczęście żyć za czasów tego ciemiężcy, prędkoby się z nim załatwiono. Wydanoby go na pożarcie bestyom dzikim, a on rzekłby tylko:
„Już po mnie!“