Strona:Juliusz Verne - Bez przewrotu.pdf/182

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

itu, które wszystkie razem wzięte nie są niczem w porównaniu do meli-melonitu.
J. T. Maston tedy nie potrzebował się obawiać tortur zwyczajnych, ani nadzwyczajnych. Jedyna deska ratunku mieściła się w nadziei, że skoro pojmie ciążącą na jego barkach odpowiedzialność, zdecyduje się może przemówić; a jeśli będzie się upierać do końca, to kto wie, może traf, przypadek odkryje tajemnicę.





ROZDZIAŁ XIII.
Na końcu którego J. T. Maston daje odpowiedź, godną bohatera.

Tymczasem czas postępował, a prawdopodobnie razem z nim postępowały prace, które prezes Barbicane i kapitan Nicholl wykonywali w warunkach tak szczególnych, w miejscu nikomu nieznanem.
Z tem wszystkiem, jak to być mogło, aby operacya, wymagająca wybudowania wielkiej huty, zbudowania ogromnych pieców, mogących wylać machinę milion razy większą od największego działa, która wymagała zamówienia kilku tysięcy robotników, przewiezienia ich, ulokowania, — jakim,