Strona:Juliusz Verne - Bez przewrotu.pdf/181

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Zmusić do mówienia J. T. Mastona! To mi dopiero zadanie! Równie łatwem byłoby wydrzeć choć słówko z ust Harpokratesa, bożka milczenia, lub głuchoniemego z New-Yorkskiego Instytutu.
I tak rozjątrzenie rosło z dniem każdym w miarę wzrastającego powszechnego niepokoju: niektóre praktyczne umysły przypomniały sobie, że średniowieczna tortura miała swą dobrą stronę, jak naprzykład kleszcze oprawcy, szarpanie rozpalonemi obcęgami za piersi, topiony ołów, tak skuteczny w rozwiązywaniu języka najupartszym, olej wrzący, badanie zapomocą wody, przywiązywanie do belki i zrzucanie z nią razem delikwenta. Dlaczegóżby nie spróbować tych środków, które sprawiedliwość ongi i z dobrym skutkiem używała, i to w okolicznościach nierównie mniejszej wagi, w sprawach, tyczących się jednostek i obchodzących tylko pośrednio ogół?
Ale, przyznać musimy, iż środki te, które usprawiedliwiały dawne obyczaje, nie mogły być użyte pod koniec wieku swobody i tolerancyi, — wieku, tak nacechowanego ludzkością, jak wiek dziewiętnasty, — wieku, w którym wynaleziono fuzye repetyery dalekonośne, kule siedmio-milimetrowe, — wieku, który w stosunkach międzynarodowych używa granatów z melinitu, roburitu, bellitu, panklastitu, meganitu i innych materyj, kończących się na