Strona:Juliusz Verne - Bez przewrotu.pdf/110

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

usunąć zwyczajne umeblowanie, by zrobić miejsce dla licznych akcyonaryuszów, zbiegających się ze wszystkich punktów Stanów Zjednoczonych. W przysionku, jak również w przyległych salonach, pchano się, tłoczono, duszono, że już nie wspomnimy o tłumie, którego koniec sięgał samego środka Union-square’u.
Samo się przez się rozumie, że członkowie Klubu Strzeleckiego, którzy najpierwsi podpisali się na składkę dla nowego Stowarzyszenia, zajmowali miejsca w pobliżu biura. Pomiędzy nimi wyróżniały się oblicza tryumfujące i rozpromienione pułkownika Bloomsberry, Tom’a Hunter o drewnianych nogach, i ich kolegi, fertycznego Bilsby. Wygodny fotel był z przynależną galanteryą zachowany dla mrs. Evangeliny Scorbitt, która, co prawda, miałaby prawo, będąc w znaczniejszej części właścicielką nieruchomości podbiegunowej, zasiąść tuż obok prezesa Barbicane. Tłum kobiet, należących do wszystkich warstw społeczeństwa, mienił się różnemi barwami kapeluszy, upstrzonych kwiatami piór najdziwaczniejszych, wstęg najróżnokolorowszych, i cały ten tłum hałaśliwy tłoczył się pod oszklonem sklepieniem przysionka.
Wogóle, a przynajmniej w ogromnej większości, akcyonaryusze, obecni na tem zebraniu, mogli być uważani nietylko jako stronnicy, ale jako przyjaciele osobiści członków Rady administracyjnej.