Strona:Juliusz Verne-Tajemnicza Wyspa (ed.Seyfarth i Czajkowski) T.3.djvu/253

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

jak Nautilus musi być bardzo łatwe, Pencroffie, i że prędkobyśmy do niego przywykli. Nie ma na takim statku obawy burzy, ani jakiejkolwiek napaści. Na kilka stóp poniżej powierzchni fale morza są tak spokojne — jak jezioro.
— Wszystko to być może — odciął się marynarz — ale wolę już tęgą burzę na pokładzie uczciwie zbudowanego i ożaglowanego statku. Okręt stworzony do pływania po a nie pod wodą.
— Moi przyjaciele — odrzekł inżynier — bezużyteczną jest rzeczą, przynajmniej w stosunku do Nautilusa, rozbierać kwestję okrętów podmorskich. Nautilus nie do nas należy i rozporządzać nim nie mamy prawa. Zresztą nie moglibyśmy go użyć w żadnym razie. Nie mówiąc już bowiem o tem, że wydobyć się już nie może z tej jaskini, której wyjście zamknięte zostało przez podniesienie się skał bazaltowych — ale kapitan Nemo żąda, aby statek zatonął z nim razem po jego śmierci. Wola jego jest wyraźną i dopełnimy jej!
Cyrus Smith i towarzysze po rozmowie trwającej jeszcze przez pewien czas, zeszli znowu w głąb Nautilusa. Tam pokrzepili się nieco pokarmem i weszli do salonu.
Kapitan Nemo wydobył się nieco z przygnębienia, które go przytłoczyło i oczy jego zapłonęły dawnym blaskiem. Coś jakby uśmiech zarysowywał się na jego ustach. Osadnicy zbliżyli się do niego.
— Panowie — ozwał się do nich kapitan —