Strona:Juliusz Verne-Tajemnicza Wyspa (ed.Seyfarth i Czajkowski) T.3.djvu/197

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

czach z Pencroffem. — Sądzę zaś, mój przyjacielu, że będąc zmuszeni przerobić na nowo nasz statek, powinniśmy mu nadać znaczniejsze rozmiary. Przybycie jachtu szkockiego na wyspę Tabor, jest rzeczą bardzo niepewną. Może być nawet, że przybył już przed wielu miesiącami i odpłynął, po próżnych poszukiwaniach śladów Ayrtona. Nie byłożby tedy stosownie, zbudować okręt, któryby w danym razie mógł nas przenieść bądź to na archipelagi polinezyjskie, bądź to do Nowej Zelandji? Cóż sądzisz o tem?
— Sądzę panie Cyrusie, sądzę, że potrafisz tak samo zbudować wielki statek, jak i mały. Ani drzewa ani narzędzi nam nie braknie. To tylko kwestja czasu.
— A ileżby czasu wymagało zbudowanie statku, od dwustu pięćdziesięciu do trzystu ton ciężaru? — spytał Cyrus Smith.
— Najmniej siedem do ośmiu miesięcy — odrzekł Pencroff. — Nie trzeba jednak i o tem zapominać, że zima nadchodzi i że przy silnych mrozach obróbka drzewa jest trudna. Liczmy więc na kilka tygodni bezrobocia, i jeżeli statek nasz stanie zupełnie w pogotowiu na listopad przyszłego roku, będziemy mogli za bardzo szczęśliwych się uważać.
— Wybornie — odpowiedział Cyrus Smith — właśnie to będzie najpomyślniejsza pora do przedsięwzięcia ważniejszej jakiej wycieczki, bądźto na wyspę Tabor, bądź też do dalszego jakiego lądu.
— Rzeczywiście, panie Cyrus — potwier-