Strona:Juliusz Verne-Tajemnicza Wyspa (ed.Seyfarth i Czajkowski) T.3.djvu/196

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

wówczas należała do metropolji — było mrzonką niepodobną do spełnienia?
Tak jest, dwa były tylko środki urzeczywistnienia tej nadziei: albo jakiś statek musiał się pojawić pewnego dnia na wodach wyspy Lincolna, lub też osadnikom pozostawało samym zbudować okręt dostatecznie silny do dostania się morzem do ziem najbliższych.
— Chyba że — mawiał Pencroff — chyba że nasz genjusz dostarczy nam innych środków powrotu do ojczyzny!
I zaiste, gdyby ktoś przyszedł do Pencroffa i Naba z wieścią, że okręt o trzystu tonnach oczekuje na nich w zatoce Rekina, lub w Porcie Balonowym, nie wywołałoby to z ich strony najmniejszej oznaki zadziwienia. Jeżeli chodziło o tajemniczego protektora, wszystkiego się po nim spodziewali.
Ale Cyrus Smith, mniej ufny, radził im powrócić do rzeczywistości, a to właśnie gdy była mowa o zbudowaniu statku, sprawie istotnie palącej, ponieważ trzeba było przewieźć i złożyć na wyspie Tabor jak najprędzej akt wskazujący nowe miejsce pobytu Ayrtona.
Ponieważ „Bonawentura“ przestał istnieć, potrzeba było najmniej sześciu miesięcy do zbudowania nowego statku. Tymczasem zima się zbliżała, podróż więc ta nie mogła się odbyć przed przyszłą wiosną.
— Mamy tedy dosyć czasu do przygotowania się przed nadejściem pięknej pory roku — rzekł inżynier, rozmawiający właśnie o tych rze-