Strona:Juliusz Verne-Sfinks lodowy.djvu/251

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.
— 223 —

odzieży, którą odłożyliśmy miesiąc temu, po przebyciu zapory lodowej.
Kilkakrotne doświadczenia wykazały też, iż prąd z którym płynęliśmy od Tsalal, począł zbaczać z poprzedniego kierunku.
— Nic dotychczas nie upewnia nas, czy znajduje się tam ląd większy, czy też wyspa — rzekł kapitan — jeżeliby wszakże był to ląd, wnosić wypada, iż prąd wody znajduje tam dalej ujście ku południo-wschodowi.
— Możliwem jest — odpowiedziałem — iż ta część stała antarktyku tworzy małą jakby czapeczkę, na osi ziemi, którą dokoła oblewają wody. W każdym razie należy nam nie pominąć najmniejszego faktu w notatkach okrętowych.
— Czynię to sumiennie oddawna, z tem przekonaniem, że doświadczenia nasze posłużą za dokładne wskazówki przyszłym żeglarzom w tych stronach.
— Jeśli tylko znajdą się kiedy tacy; bo rozważ kapitanie, iż na wyjątkowe warunki, jakie sprzyjały naszej wyprawie, może 20 lub 50 lat czekać będzie trzeba.
— Ja też wdzięcznem sercem dziękuję za to Opatrzności, iż nadzieja pokrzepiła na nowo upadającego już ducha. Bo jeśli morze bywa tu tak spokojne, jeśli temperatura tak łagodna, jeśli wiatr i prąd wody stale jednego trzymają się kierunku, czemużby nawet w wątłych łodziach, brat mój i jego towarzysze nie mieli dosięgnąć tego tam lądu; gdzie biorąc w rachunek nadzwyczajną tu obfitość ptactwa, ryb i zwierząt wodnych, przypuszczać należy możliwość utrzymania życia. Tak jest, panie Jeorling, serce moje przepełnia błoga nadzieja i chciałbym być już teraz o kilkanaście godzin starszym!
Z połową tylko rozpiętych żagli, posuwał się Halbran cicho i powoli. Ptactwo morskie znów w wielkich pojawiło się gromadach i wieloryby ożywiły fale morskie wyrzucając fontanny wody, a Holtowi udało się złowić długi do sześciu