Przejdź do zawartości

Strona:Juliusz Verne-Hektor Servadac cz.2.djvu/172

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.




ROZDZIAŁ XIII.

W którym kapitan Servadac i jego towarzysze czynią jedyną rzecz, jaka im pozostawała do zrobienia.




Gallijczycy przepędzili resztę nocy, to jest kilka godzin, które dzień poprzedzały, w niewymownej trwodze. Palmiryn Rosette, wygnany zimnem ze swego obserwatoryum, musiał schronić się do galeryi Ula Niny. Była to może jedyna pora do zapytania go, czy obstawał przy myśli podróżowania po świecie słonecznym na swoim niegościnnym planecie; ale bez wątpienia odpowiedziałby twierdząco. Do jakiego stopnia był wściekłym, to się nie da opowiedzieć.
Jednocześnie z nim Hektor Servadac i jego towarzysze mieli szukać schronienia w najgłębszych galeryach skały. W wielkiej sali tak szeroko otwartej na wolne powietrze, nie można było już mieszkać. Już wilgoć na jej ścianach zamieniała się w kryształy, a gdyby nawet udało się zatkać obszerny otwór, zasłonięty dotychczas firanką lawy, to i tak temperatura byłaby nie do wytrzymania.
W głębi ciemnych galeryi jeszcze się trochę