Strona:Juliusz Verne-Hektor Servadac cz.2.djvu/081

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.




ROZDZIAŁ VI.

W którym przekonamy się, że Palmiryn Rosette ma słuszność utrzymując, że zasoby kolonii są niedostateczne.




Tymczasem Galia krążyła w przestrzeni międzyplanetarnej pod wpływem atrakcyi słońca. Nic do tej pory nie zawadzało jej ruchowi. Planeta Nerina, którą wzięła do swych usług przechodząc przez strefę asteroidów, pozostawała wierną jej i sumiennie wykonywała mały swój obrót dwumiesięczny. Zdawało się, że wszystko powinno odbywać się w porządku przez cały rok galicki.
Ale zawsze główne myśli mimowolnych mieszkańców Galii zwracały się na temat: czy powrócą na ziemię? czy astronom nie omylił się w swych wyrachowaniach? Czy należycie określił nową orbitę komety i czas trwania jego obrotu dokoła słońca?
Palmiryn Rosette był tak drażliwy, iż nie można było zażądać od niego przejrzenia rezultatów jego spostrzeżeń.
Więc Hektor Servadac, hrabia i Prokop ciągle niepokoili się pod tym względem. Co do innych kolonistów, to tych obchodziło to nierównie