Przejdź do zawartości

Strona:Juliusz Verne-Dom parowy T.2.djvu/086

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
VIII.

Hod przeciw Banksowi.


Przepłynęliśmy więc Betwę; sto kilometrów oddzielało nas już od stacyi Etawah. Cztery dni przeszło spokojnie bez żadnego wypadku; nie było nawet polowania, bo mało bardzo jest dzikich zwierząt w tej części królestwa Scindia.
— Zobaczycie, wołał często z gniewem kapitan Hod, że przybędę do Bombay nie zabiwszy pięćdziesiątego tygrysa.
Kalagani był doskonałym i nader przezornym przewodnikiem przez te mało zaludnione prowincye, których topografią znał doskonale, i 29. września, pociąg nasz zaczął wznosić się na północne pochyłości Vindyasów, aby dostać się do wąwozu Sirgur. Dotąd podróż nasza przez Bundelkund odbywała się szczęśliwie, a jednak jest to kraj najmniej przedstawiający bezpieczeństwa. Tu chętnie szukają schronienia złoczyńcy i włóczęgi. Tu Dakoici zajmują się podwójnem swojem rzemiosłem: trucicieli i złodziei. Przezorność więc nakazuje zachować wszelkie ostrożności, przebywając tę krainę.
Górzysta okolica, którą mieliśmy przebyć, jest najmniej bezpieczna z całego Bundelkundu. Nie jest to zbyt rozległa przestrzeń — najwięcej sto kilometrów do naj-