Strona:Juliusz Verne-Dom parowy T.2.djvu/085

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

naruszył słodkie zapasy spiżarniane, gdyby pan Parazard nie przeszkodził temu.
Stalowy Olbrzym robił ciągle łapami, które uderzając wodę, funkcyonowały jak szerokie pagaje. Posuwał się w kierunku ukośnym ku miejscu w którem mieliśmy wylądować. W pół godziny dobiliśmy do przeciwnego brzegu, i w tejże chwili cała gromada czwororękich wyskoczyła na brzegi i znikła podskakując.
— Mogły były przynajmniej podziękować! zawołał Fox, któremu niepodobało się takie bezceremonialne postąpienie Langurów.
Wszyscy parsknęliśmy śmiechem usłyszawszy te jego słowa.