Przejdź do zawartości

Strona:Juliusz Verne-500 milionów Begumy.djvu/085

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

stać stal, ten związek żelaza, tak podobny do niego, a wszakże tak różny co do własności swych, czekano, aż surowiec słanie się płynnym i wówczas podwyższano temperaturę w piecach. Jednocześnie pudler hakiem swoim zaczynał poruszać i wyrabiać płynny metal wśród płomienia; potem w chwili, kiedy roztopiony metal pomięszawszy się z żuzlem, nabywał pewnego stopnia gęstości, dzielił go na cztery bryły, czyli gąbczaste »lupy« i podawał je pomocnikom kowalskim.
Następna czynność odbywała się na samej osi galeryi. Naprzeciw każdego ogniska znajdował się należący do niego bijący młot, poruszany parą, wydobywającą się z kotła pionowo umieszczonego w samymże kominie. Przy młocie stał robotnik kowal. Uzbrojony od stóp do głowy, w butach i naramiennikach z blachy żelaznej, z grubym skórzanym fartuchem i maską z siatki metalicznej na twarzy, ten kirasyer przemysłu, końcem długich swych obcęgów chwytał rozpaloną lupę i kładł ją pod młot. Ten całym swoim ogromnym ciężarem spadał na nią i znowu się podnosił i znowu opadał, wyciskając z lupy jak z gąbki wszystkie materye nieczyste, które była w siebie pochłonęła; deszcz iskier sypał się i bryzgał na wszystkie strony.
Kirasyer oddawał wreszcie lupę pomocni-