Strona:Juliusz Kaden-Bandrowski - Miasto mojej matki.djvu/160

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Doskonale! Ale w traktacie naukowym pod tytułem Szkoła autor wspomina w odnośnym przykładzie pod tytułem Żyd, że mieliśmy wtedy powóz i konie. Proszę tę drobną, na pierwszy rzut oka niepozorną wzmiankę zestawić z dyrektorstwem. Między dyrektorstwem a końmi zachodził bardzo ważny związek, z którego wynikły później nader zawiłe historje.
Teraz po słowie KONIEC musiałoby to wszystko już bezpowrotnie zaginąć.
Idźmy dalej:
W opowiadaniach moich, rozprawach i traktatach występuje postać, która na pierwsze wejrzenie jest drugorzędną. Myślę naturalnie o Guciu.
Gucio ma rękawiczki, Gucio w zaprasowanych spodniach skoczył do wody. Gucio powiedział: — historja funta kłaków nie warta. Gucio miał laseczkę. Gucio krzyknął: — zgubisz! Gucio to, Gucio owo, dziesiąte i dwudzieste.
W to im graj!
Gucio jest postacią drugorzędną, służącą — powiedzą uczeni krytycy, — do ożywienia obrazu.
Jak autor wywołuje ożywienie?
Zapomocą Gucia.
Jak autor wywołuje humor?
Zapomocą Gucia.
I tak chcecie się rozstać z tym moim miłym Guciem? Tymczasem było, stało się i działo całkiem inaczej. Nie tu, w tej książce, a parę lat później.
Inaczej mówiąc, Gucio ma nam przepaść, mimo, że potem w życiu stał się najdziwniejszą w świecie posta-