Przejdź do zawartości

Strona:Juliusz Kaden-Bandrowski - Czarne skrzydła Tadeusz.djvu/90

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

samo w głowie Supernaka: jest klas pogrzebu pięć, wiadomo dobrze. Piąta jest najbiedniejsza: pokropek wodą święconą, bez wprowadzenia ciała do kościoła i bez światła żadnego. Jest klasa czwarta: pokropek i wyprowadzenie zwłok z kościoła, bez wprowadzenia i wszystkiego dwie świece; i klasa trzecia: pokropek z wprowadzeniem i wyprowadzeniem od drzwi do drzwi kościelnych. Tymczasem u kanonika za słowa prawdy względem zamiarów Kani otrzymał portier klasę pierwszą: zwłoki wyjdą z domu z księdzem i będzie dużo światła, i uczestnicy dostaną świece do rąk w kościele, i pokropek, i znów z księdzem wikarym na cmentarzu, a tu nawet przemowa!
Miejsce w końcu cmentarza, tuż przy parkanach „Flory“ przy kopalnianej kolejce, z wymówką lat dwudziestu.
Supernak wszedł do izby pierwszy.
Gdy tylko weszli, Martyzelka spojrzała na portiera dosadnie, że od razu zrozumiał.
Czyli o to pobicie nieboszczki.
Takie różności osobiste nie trzymały się obecnie głowy Supernaka. Obejrzał jak się kobiety sprawiły przy nieboszczce, że są gromnice dwie i jak ubrana: w czarnej sukni, odświętnej a w bluzce lila, atłasowej. I podłogę zamiotły, wytarły i z mycia żadnych śladów.
Zdejmował płaszcz, a Martyzelka czeka w pośrodku izby.
— Nie będziem tutaj siedzieć — zachrypiał Supernak. Wydobył klucz roztropnie spod podłogi i otworzył swój muzej. Drzwi muzeju uchylały się z tru-