Przejdź do zawartości

Strona:Juliusz Kaden-Bandrowski - Czarne skrzydła Tadeusz.djvu/84

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Nie zastali już chorej przy życiu.
Gdy ministrant drzwi przed wikarym otwarł, wiadomo było od razu dla ludzi z jaką taką praktyką, chora leżała na poduszkach, jak we śnie, lecz ranne słońce wskazywało, że takie tęskne oczy wpół otwarte i taki uśmiech szczerze rozgoryczony — to już na pewno śmierć.