Przejdź do zawartości

Strona:Juliusz Kaden-Bandrowski - Czarne skrzydła Tadeusz.djvu/41

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

czy coś takiego, to kto wie? Na takim targu mógłby bezsprzecznie uzyskać wysoką cenę. Zdziwiło Zuzę, że w danej chwili istotnie patrzy na Mieniewskiego, jakby go mogła nabyć dla siebie. Zmarszczyła nagle brwi wobec cynicznej myśli: gdyby chciała, kazałaby Coeurowi dać żądaną kwotę i kupiłaby sobie takiego Tadeusza Mieniewskiego.
— I cóż pan sobie teraz u nas wyrobi? — spytała podkurczając stopy pod siebie.
— Powiem pani, aż doprowadzę kwadraty posadzki do takiego połysku, że będę się mógł w nich przejrzeć.
Kwadratów owych było ośm, w ośmiu różnych tonach zaprawy: cytryna, heban, orzech, mahoń, limba, cedr, palisander i gruszka.
Kiedy na drugi dzień, po południu, mimo iż znowu ciemnawo było, przejrzał się Tadeusz w swych kwadratach, odpowiedział Zuzannie, co sobie tu wyrobi.
— Wyrobię sobie, proszę pani, może trochę wolności. Gdy kłóciłem się o to z moim starym, nazywałem nowy pomysł wynalazków ucieczką. Sam wynalazek jest głupi, ale dlaczego rzeczy mądre wynosić nad głupie. Nic do takich nieszczęść nie prowadzi, jak właśnie rzeczy mądre. Mówiliśmy już o tym przecie. Na przykład praca?
Sapał ciężko trąc dawnymi szczotkami od konia, jeszcze z wojny światowej — barwne i coraz bardziej lśniące kwadraty posadzki.
Zuza przypatrywała się dziś tej robocie z uczuciem ulgi i jakiegoś przewrotnego dosytu. Tadeusz pra-