Przejdź do zawartości

Strona:Juliusz Kaden-Bandrowski - Czarne skrzydła Lenora.djvu/9

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

liwość nart na śniegu wywołana odpowiednią „lepliwością“ przetworu.
Tak doszli do owych wynalazków.
Tadeusz patrzył na nie po owym śnie głupim z wielką wdzięcznością. Wypisane były w projekcie ogłoszeń na przeciwległej ścianie.
Pierwszy projekt plakatu:

WYRĘKA NARCIARZY — WŁAZOLIN!

Poniżej mieli wypisać jakąś zagraniczną nazwę, nie wymyśloną dotąd, bardzo potrzebną, która by dodała wynalazkowi międzynarodowego sensu. Na nazwę tę czekały grube, pięknie wygięte nawiasy machnięte sepią przez afisz.
Pod pustymi nawiasami szły kraje północne: Szwecja, Norwegia, Finlandia, ewentualnie Spitzberg i Dania, co do której należało w końcu sprawdzić, czy ma jakieś góry?
Słowem kraje pozostające już pod przyszłą władzą Włazolinu. Obok projektu ogłoszenia wisiała jubileuszowa fotografia ojca. Tadeusz patrzył na nią ze wzruszeniem. Nie dlatego, że obaj z bratem potrzebowali od starego pieniędzy. Ale miło ci chyba będzie, stary, gdy nareszcie dzięki takiemu oto głupiemu nawet może wynalazkowi przestaniesz użerać się z synem o parę groszy!
Tyś jest poseł, dygnitarz, leader, a my sobie będziemy byle czym. Daj Boże zdrowie!