Przejdź do zawartości

Strona:Juliusz Kaden-Bandrowski - Czarne skrzydła Lenora.djvu/66

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Siedziała opodal w pięknym kapeluszu, który Koza określał: płacząca brzoza.
Leadera ubawiła przelotnie myśl stara, poczciwa, że można jednak całe życie być kretynem, a przecież znaleźć piękną żonę, mieć z nią dorodne dziecko. Uśmiechnął się dość czule ku panience patrząc jak równocześnie Kostryń podaje rękę Tadeuszowi.
Dopiero bezrobotni kres temu położyli. Za szybą ciastek migdałowych zamajaczyły trzy głowy. Tylnymi drzwiami weszło kilku oberwańców, frontowe wejście uchyliła wielka kosmata dłoń, za nią rękaw z czerwoną szarfą.