Przejdź do zawartości

Strona:Juliusz Kaden-Bandrowski - Czarne skrzydła Lenora.djvu/357

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

znowu pod górę. Ach, wystarczyłoby może nawet samego kształtu owych liter, aby zrozumieć treść.
Treść żadna, bardzo przykładne słowa, wskazania i nauki. O ludzkości w tej ciężkiej, przełomowej chwili. O upadku autorytetu, który z powrotem, mimo wszystko, należy co prędzej odbudować. O położeniu kraju naszego na rubieży dwóch światów. A więc, o specjalnych, podwójnych tutaj obowiązkach: wobec ojczyzny.
Czy jest gdzie na świecie, do cholery, ojczyzna bez podwójnych obowiązków?
Wskazanie osobiste: Jakim masz być?
Miernym i pracowitym. Cierpliwym, ufającym. Konkluzje:
Tadeusz czytał w głośnym trzasku maszyny.
W konkluzjach następowały sumienne, schludne wyliczenia. Pół szczere, pół nieszczere. W których wypominano pozycje istotne ojcowskiego stosunku, zamienione na pieniądze, na cyfry, rozchody, wydatki i sumy. Grube, tuste sumy ze staroświeckimi kropkami nad każdą jedynką.
Tak więc nie było rady.
Nie było żadnej rady!
Trzeba przestać kochać te stare, dawne lata i wspomnienia! Przestać do reszty wierzyć w ostry profil ojcowski, w wąskie, srogie usta wielkiego retora nędzarzy. A samemu przemazać sobie wszystkie lata wojny, zapomnieć, jak się trupy odrzucało i naprzód szło!
Tadeusz zmiął w swych zimnych dłoniach cztery sztywne arkusze ojcowskiego pisma, ugniótł z tego wszystkiego jeden ciężki pakuł, już miał wykrzyk-