Przejdź do zawartości

Strona:Juliusz Kaden-Bandrowski - Czarne skrzydła Lenora.djvu/265

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.



2.
NOWA ERA.

Gdyby Bóg, w którego obecnie mogłaby Knote uwierzyć na sto procent, dał jej łaskę zapadania w letarg czy też chociażby mdlenia, mdlałaby chyba tu co krok. Odrobiwszy, jak co dzień, swe masaże biegła tedy na Zielone z duszą na ramieniu do księdza Kani!! Przestrzec go najprywatniej, z całego serca, by nie zadawał się z Supernakiem, który mu zgubę niesie.
Do księdza Kani! Strach powiedzieć i nie da wiary, że żyli w osadzie jedno blisko drugiego, taki oto ksiądz święty i taka zapomniana istota, i że ich los dopiero — ten ślepy traf — u Supernaka, zdrajcy, razem wreszcie sprowadził. Supernak, donosiciel, zgubę księdzu przyniesie.
Szła kolejowym plantem, naprzeciw wiatru huczącego w telegraficznych słupach, mimo pól nędznych, pustych i wodnistych, przepełniona najczulszym świętem, a zarazem rozpaczą... Z myślami, które życiem człowieka kierują, a przy tych myślach inna jeszcze myśl skromna, że gdyby używała kapelusza mod-