Przejdź do zawartości

Strona:Juliusz Kaden-Bandrowski - Czarne skrzydła Lenora.djvu/262

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

ryża, ugodzą się: strejk mógł zaledwie przygotować odpowiednie nastroje. Gdyby jednak alzacko-westfalskie Towarzystwo odezwało się wcześniej, dało jakieś warunki?... Strejk nie, ale w porę nadarzająca się na „Erazmie“ katastrofa mogłaby znacznie ułatwić Westfalczykom pertraktacje z paryskim Towarzystwem.
— O jakie niedokładności chodziło Falkiewiczowi?
— O jakie niedokładności? — Ba, czy Coeur nie dostaje przypadkiem pomieszania zmysłów?! Układa się planową akcję, a oto nagle błahy szczegół zaprząta dyrektora administracyjnego tak dalece. — Niedokładności? O ile sobie przypominam, chodziło Falkiewiczowi o trzeci poziom, coś tam przy starych ogniach.
Coeur sam zmniejszył na ostatnim rysunku strefę tych starych ogni. Tym samym powiększył na planach przestrzeń węgla, który bez narażenia kopalni na „przebitkę“ do owych starych ogni, można rzekomo wybrać z danego przodka górniczego. Gwałtowane wątpliwości markszajdera rozwiał zwykłym dyrektorskim manewrem, odsyłając geometrę do Kostrynia, który przecież podpisem swym odpowiadał zawsze za wszystkie plany kopalni.
— Trzeci poziom, na wschód od pochylni A, na ósmym chodniku.
W miarę, jak Kostryń wymieniał nazwy, dyrektor administracyjny nie odwracając oczu od deseniu kanapy uśmiechał się. Nienawidził swego konsorcjum. Byli to ludzie — brakło mu nazwy na odpowiednie