Przejdź do zawartości

Strona:Juliusz Kaden-Bandrowski - Czarne skrzydła Lenora.djvu/211

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.



3.
CUDA KSIĘDZA KANI

Znaczyła mu co ta dziewczyna? Nic! A jednak o niczym już dziś Tadeusz nie myślał, tylko o jednym: gdzie znajdzie drzewka owe za wodą, na Zielonem? Zbliży się na trzy kroki, wtedy właśnie spod cienia uschniętych gałęzi wybiegnie Lenora i zawstydzi się na widok pięknego raglana! A co nastąpi potem? Tadeusz nie myślał, o nastąpi, zawczasu bowiem czuł na sobie mocne, drżące objęcia! To nastąpi! Więc śpieszył w tym raglanie atłasowymi cukierkami w kieszeni, sam jednego nie ruszył, choć po nędznym obiedzie Knote jeść mu się chciało bardzo.
Kładeczkami i w ostrym wietrze, i w tysiącu pogwizdów najróżnorodniejszych maszyn, i w głuchym terkocie kolib wracających torami przez lasek i przez martwe wizerunki świata tutejszego w zgęstniałych wodach, przybiegł na miejsce wyznaczone, gdzie nikogo nie zastał.
Z oddali, z baraków pokozackich dolatał chrobot (biedy ludzkiej, na wprost skrzyły się brylantowe