Przejdź do zawartości

Strona:Juliusz Kaden-Bandrowski - Czarne skrzydła Lenora.djvu/133

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Jakże nie wierzyć: iks lat temu znali się z leaderem Mieniewskim na politechnice zagranicą. Kiedyś, całą gromadą wracając z zebrania śpiewali pieśń rewolucyjną. Dziś już połowa z n ch nie żyła. Kostryń szedł wtedy w pierwszej czwórce i, by się zagrzać, śpiewał pełnym głosem: Bo w piersi twej głos pieśni mej. — Mieniewski zatrzymał pochód pod zaśnieżoną latarnią, chwycił śpiewającego za kołnierz i huknął prosto w ucho: — Zawsze fałszuje ta cholera!
Od tej chwili znienawidzili się na całe życie.
— Com robił całe życie? — pomyślał Kostryń z rozrzewnieniem. — Pracowałem. A co on robił? Przeszkadzał pracować i szczekał. Szczekał po całym świecie. Teraz go Pan Bóg karze i syna tu sprowadza.
Właśnie tu.
Przeciw komu? Przeciw „Narodowej Pracy“? Kostryń sam gardził swoją organizacją. Trochę pieniędzy i kanonik, który opornym nie dawał rozgrzeszenia? Przeciw komunistom? Socjalistom? Mimo, że pozycje te znane były na wylot, nowa pozycja, a la „syn leadera Mieniewskiego“, odpowiednio użyta, mogła stanowić duży, duży atut.
Dyrektor wyszedł ostrożnie zza kotary i uśmiechnął się do jasnej ciszy gabinetu. Ach, wierna Knote nie wiedziała nawet, co przynosi! Usiadł na przeciw biurka, jakby za tym biurkiem czekał już dawno Coeur.
Vous soutenez toujours — lepiej ułożyć sobie Wszystko zawczasu, po francusku — że się nie rządzi, nie przewiduje dostatecznie. A oto przewidzieliśmy! Tu listy i dowody w sprawie Mieniewskiego. Kostryń