Przejdź do zawartości

Strona:Juliusz Kaden-Bandrowski - Czarne skrzydła Lenora.djvu/113

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

nicą, wśród krzywych parterowych domków za węgieł Rady Kopalń i Hut.
— Czemuż to pani w chustce chodzi — spytał po drodze — a nie jakoś po ludzku?
— Trzeba znać swoje miejsce — odpowiedziała — panie tylko chodzą w kapeluszach.
Minęli koślawą furteczkę. i Tadeusz przemierzył spojrzeniem dookolne drewniane schowki, chlewiki, wychodeczki, kasztan w środku podwórza uschnięty i skosem warg zapylił panią Knote:
— Tu mi będzie jak w puchu?