Strona:Juliusz Kaden-Bandrowski - Życie Chopina.pdf/128

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

gdy już nie zmienione, wieczność może przepłynąć, aniołowie zapomną, wrócą, zawsze tu u nas na ziemi te same skrzypce po powrocie zastaną. Podobnież wszystkie dudki drewniane oraz trąby. Dodasz tu jeszcze klapkę jedną, drugą i trzecią, jeszcze jedną potworną głębinę ogromnego rozgłosu ustalisz w rurze metalowej; dudka została dudką, a trąba nie stała się motylem.
Fortepian zaś nie wie właściwie skąd się wziął. Czy wywodzi początek z nawy kościoła, z chóru z organów się wywinął, czy raczej z lutni? Ciągle się doskonali ten instrument. Niczemu wiernie nie odpowiada, a wszystko w sobie mieści, w stroju swoim fałszywy jest, a wszystkim pracom muzyki najwierniej towarzyszy.
Ze skrzypiec przejął ledwie domniemany zarys śpiewu, bo gdy skrzypce całą melodię ciągną, ton pełny łącząc z tonem, fortepian ledwie tylko zaznacza melodię ciągłość tonów wypełniając domysłem. Z klarnetów, dudek, fletów, piszczałek ma znowu świegotanie, ale to świegotanie jest rozpylone oddechem, który nie mieszka w płucach żyjącego stworzenia, tylko w drewnianym pudle fortepianowym, skąd oszukaństwo ludzkie za pomocą dowiązanych pedałów wydaje tchnienia oddychającej piersi.
Krótki to jednak oddech, przy czym wielce zdradliwy: gdy coś poderwał, zaraz może pomieszać, zamazać i w porządkach harmonii rzucić jedno na drugie.
To samo w odniesieniu do trąb. Trąba wzywa metalem ziemskim do spraw zbiorowych, wielkich. Fortepianowi nie brak również metalu. Ma struny metalowe, i metalowe ramy, i rozmieszczone w tułowiu rozgłośnie