Strona:Juliusz Kaden-Bandrowski - Życie Chopina.pdf/120

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

twarzało, dzięki dwóm lub trzem taktom modulacji, z radości w rozpacz, czy z rozpaczy w zwycięstwo?!
I jakże w końcu, mimo że już od tylu wieków określone zostało każde miejsce harmonii, umiał wychodzić za wszystkie znane miejsca i porzuciwszy wszelką wygodę kluczy, i wystrzeliwszy z wszelkiej przemiany znaków wychodził poza normę tonacji, więc jakby poza normę logiki! Wędrował sobie sam do tych jakichś uroczysk upragnionych, najświętszych, które nie znały dotąd swego miejsca w muzyce, których nie podobna określić, które są poza wyrozumieniem porządku i dążenia, które są poza drogą i bezdrożem, poza przybyciem, odejściem, znalezieniem, które są nigdzie już, to znaczy w niedościgłej samotności geniusza.
Jedno jest pewne: że ta władza, że czar niewyczerpany w mieszaniu tonów, że ta anielska zręczność ułatwiła niezmiernie prawdę muzycznego wypowiadania uczuć. Duchowy wzór rozgłosu świata, czyli układ muzycznych tonów, czyli harmonia w ręku Chopina zdoła wyrazić więcej, niż to zdołali dotąd poprzednicy. Więcej w znaczeniu uczuć nie wysłowionych dotąd, jako że nie mogących dotąd wyrażać się taką zmiennością, taką czułą powiewnością współbrzmienia.
Harmonia szopenowska dopuściła do kręgu muzyki rozległe światy nowych uczuć. Kto nie wierzy, niech wspomni przedszopenowskie formy: scherza, nokturny, walce. Od wszystkich dawnych scherz do tych Chopina, które tańczą w zaświatach! Od nokturnów salonu do szopenowskich, w których natchnienie staje się odku-