Strona:Julian Krzewiński - W niewoli ziemi.djvu/69

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

kład odetchnąć nieco świeżem powietrzem, gdzie zaczeka na całe towarzystwo.
Stefka nadąsana, że jej przypadło w udziele zostać na barce, otuliwszy się w dużą, ciepłą chustkę towarzyszyła mu na pokład.
Anatol pękał ze śmiechu w duszy na myśl, jakie wrażenie kapitalne wywoła u jego zwykłych towarzyszy wejście Mondrala, Glenia i »Oleni« z panem Anatolem Stefanowskim.
Znalazłszy się na pokładzie, usiedli na jakiejś belce i zaczęli rozmowę, z której na wstępie przekonał się ku niepomiernemu swemu zdziwieniu, że Stefkę łączą z nim jakieś bliższe i zażyłe stosunki.
Stan nieprzytomności musiał zakryć przed nim niektóre zdarzenia tej szalonej nocy. W trakcie pogawędki wywnioskował z niektórych niejasnych powiedzeń swej mimowolnej przyjaciółki, że berlinka, na której pokładzie się znajdował, była rodzajem pływającego składu paserskiego.
Przyznawał w duchu pomysłowość projektowi umieszczenia tego rodzaju instytucji na falach Wisły.
Wiatr już ustał, mgła opadła i rzeka lśniła się tysiącem odblasków świateł miejskich.
Zdaleka słyszeć się dawał nocny hałas rozbawionego miasta.
Fale Wisły jednostajnie i równo pluskały