Strona:Julian Krzewiński - W niewoli ziemi.djvu/68

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

że jest po dwunastej i umieścił zegarek w kamizelce Anatola.
— Ja tak dla żartu.... tłómaczył uprzejmie Stefanowskiemu, — chciałem pokazać, jak się frajerów operuje. Czy pon wisz, że ja tę sikorę przy pirszym kieliszku kiry już mu grypsnąłem?
Teraz zrozumiał, dlaczego ten nowopoznany przez niego amant Oleni tak przyciskał się do niego, choć miejsca było sporo.
Gdy go wreszcie poinformowano, że to jest ten sam dzień, w którym tu zawitał, postanowił w jakiś sposób zrewanżować się za gościnne przyjęcie, a raczej za to, że jeszcze czuł głowę na karku, no, i portfel w kieszeni, bo nie spodziewał się tak pomyślnego końca lekkomyślnie rozpoczętej awantury.
— Czy pozwolicie, szanowni państwo, — zagadał wracając znów do przesadnie eleganckiego traktowania tej bandy, — czy pozwolicie mi się godnie zrewanżować za tak sute i gościnne przyjęcie? Czy pozwolicie mi się zaprosić i to zaraz do pewnej bardzo sympatycznej knajpki na Pradze?
Po pewnej naradzie stanęło na tem, że Stefka musi zostać na straży na pokładzie, a reszta pójdzie z nim na Pragę.
Ukłonił się z podziękowaniem za przyjęcie zaproszenia i zakomunikował, że idzie na po-