Strona:Julian Krzewiński - W niewoli ziemi.djvu/32

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

i tego jej było za wiele, — pomyślał uśmiechając się złośliwie, — herbaty nie chciało jej się przyrządzić...
A teraz tylko tak dalej, tylko tak dalej.
Postanowić coś, dopiąć swego i żyć, żyć, a nie wegetować.
Przez chwilkę, jak przelotny gołąb w obcym gołębniku, w jego głowie zatrzepotała myśl, aby zaraz teraz, nie odkładając do jutra, spakować rzeczy i uciec stąd. Wiedział, że inaczej nie potrafi doprowadzić do skutku swego postanowienia.
Ale, wkrótce, spłoszony gołąb przez zagnieżdżone tam oddawna inne — odleciał w świat.
Musi zlikwidować swoje interesy w Warszawie, meble trzeba sprzedać, paszport zagraniczny wyrobić.
— Więcej nie pójdę już do kawiarni, nie będę się żegnał z nikim, najwyżej z drogi przyślę całemu towarzystwu kartkę pocztową, — myślał sobie, uśmiechając się w duszy na myśl, jakie jego wyjazd wrażenie zrobi na całej paczce.
— Jednakże bez babskiej obsługi ciężko, bardzo ciężko, — pomyślał, czując djabelny apetyt na szklankę gorącej herbaty.
Papieros się dopalał, a on wpatrzony w obłoczki dymu marzył a nowem życiu w innym