Strona:Julian Krzewiński - W niewoli ziemi.djvu/16

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

wiałem nie zastanawiać się nad niczem, nie analizować, nie grzebać się w śmieciach swej duszy...
— Dlaczego w śmieciach? — zauważył Karol, zaśmiawszy się swym gdakającym, krótkim, beztroskim śmiechem.
— Bo śmieciach — odparł już podchmielony Karol.
Jednak spojrzał bystro na uśmiechniętego jeszcze Holcmana, zastanowił się, że ta odpowiedź nie pasuje do niego i nalewając ostrożnie koniak do kieliszków, przyglądając się złotym kropelkom napoju, zastanawiał się widocznie, co odpowiedzieć. Nareszcie przemówił, nachyliwszy się ku uchu Karola:
— Dlaczego w śmieciach, pytasz? Dlatego, że, przecież, dusza moja to śmietnisko. Śmietnisko za cmentarzem. Wiesz, zwykle za cmentarzami w wielkich miastach palą śmiecie. Prawda? Otóż moja dusza...
Tu podniósł w górę pełniutki kieliszek koniaku, obejrzał płyn pod światło i, zamknąwszy oczy, wypił jednym duszkiem. Potem, po małej chwili szeptał do ucha Karolowi:
— Ile razy chciałem przestać rozmyślać, chciałem przestać analizować, moje postanowienie zamieniało się w bezmyślność i to, co potem robiłem, nie miało nic wspólnego z beztroskim humorem i szczerą wesołością;