Strona:Julian Krzewiński - W niewoli ziemi.djvu/136

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.



V.

— Czy Antonina była kiedy w teatrze?
— Czy ja wiem, nie pamiętam.
— Ha, ha, jakżeż to można takiej rzeczy nie pamiętać.
— Zdaje mi się, że dawno, dawno byłam w teatrze gdzieś na Ciepłej ulicy. Pamiętam, tam była umarła w szklanej trumnie i aniołowie ją nieśli...
— Któż cię wziął do teatru?
— Jeden anioł mnie wpuścił.
Anatol za boki trzymał się ze śmiechu.
Ona zrobiła obrażoną minę i tłómaczyła mu, że »ten facet, co udawał anioła, mieszkał u nich kątem i wpuszczał ją czasem na widownię«. Anatol zamyślił się, gdyż uderzyła go nowa zmiana w opowiadaniu Antoniny. Według dawnych relacji pochodziła z bardzo zamożnej rodziny, która wymarła, gdy Antonina była dzieckiem i potem musiała się tułać po dalekich krewnych i obcych i stąd pochodzi jej zaniedbane wychowanie, a potem ostateczna, beznadziejna nędza. Dziwił się, że ci zamożni rodzice jakiegoś statystę