Strona:Jules Verne - Piętnastoletni kapitan.djvu/106

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Cóż więc poczynać mamy teraz, jak sobie radzić? — zapytała pani Weldon. Niemożliwością przecież jest dla nas oczekiwać tutaj nadejścia pomocy, która może nie przyjść nigdy.
— Otóż to właśnie — odpowiedział Dick — nie możemy tutaj czekać, to znaczy: musimy udać się w podróż. I to w podróż bardzo uciążliwą i bardzo daleką, być może. Podróż podobna domaga się przygotowań. Niezbędne są dla nas zapasy żywności, niektóre narzędzia, broń wreszcie. By to wszystko zdobyć, musimy raz jeszcze udać się na statek, by zabrać zeń wszystko, co nam może być potrzebne.
Rada ta wydała się wszystkim doskonałą, to też wszyscy murzyni, pod przewodnictwem Dicka, bez względu na noc, udali się na statek, do którego dostać się było można suchą prawie nogą. Gdy gromadka nasza, dostała się na pokład, odrazu przekonała się, że część ładunku, znajdującego się na przodzie okrętu, zabrały już fale, pozostała jednak reszta nie została jeszcze zalana wodą i w dobrym się znajdowała stanie. Zabrano przedewszystkiem broń, pomiędzy którą znalazły się dwa dalekonośne karabiny, kilka dubeltówek i parę rewolwerów. Proch i kule znajdowały się w kajucie kapitana Hulla, w jaknajlepszym